Było zimno, było deszczowo, ale tak koleżeńsko, jak zwykle dotąd!
Obozowisko było pewną nowością na Jonkowie. Nikt nie nocował już w szkole, wszyscy zostali ulokowani „historycznie” w całkiem sympatycznym miejscu i rozbili namioty. Trudności z zaprowiantowaniem nie odnotowano, produkty były na czas, smaczne i świeże.
Było mądrze – Sławek Skowronek z właściwą sobie godnością snuł opowieści podczas audycji na żywo zatytułowanej „Wehikuł czasu”.
Było pobożnie. Co prawda mnicha bardziej można porównywać do legendarnego braciszka Tucka, ale obecność i interwencja kłodzkiego Padre zapewniła nam piękne słońce w czasie inscenizacji, najwyraźniej ktoś na górze nie miał nic przeciwko „teatrum”.
Było głośno. W czasie obozowej inscenizacji oficer XII PP XW trzykrotnie w niewybrednych słowach spędzał żołnierzy na musztrę… Chyba opłaciło się, bo koledzy jak zawsze zachwycili zajadłością w boju.
Było ciężko, ale trzech naszych artylerzystów pod wodzą Szkota dzielnie ćwiczyło manewry działa z przodkiem. Przeżyliśmy trudne chwile. Wroga chorągiew już, już radowała się zdobyciem „Jadwini”, ale z odsieczą przybył II PP XW!
Po bitwie był odpoczynek, mniej i bardziej poważne „nocne rekonstruktorów rozmowy”, mniej i bardziej wybredne żarty… Podsumowując – Jonkowo powinno być obowiązkową pozycją w grafiku grup odtwarzających epokę wojen napoleońskich.
KK
P.S.: Artykuł jest honorowo sponsorowany Remika, polecającego uwadze Szanownych Czytelników rewelacyjne lampki, oraz Domela, który zaprezentował na Jonkowie kilka manierek ;)